Droga Krzyżowa odprawiana w katedrze polowej Wojska Polskiego w dwudziestym trzecim dniu wojny (18 marca 2022 roku) na Ukrainie, miała charakter szczególny. W tle drogi Jezusa Chrystusa na śmierć był ostrzeliwany Kijów, bombardowany Charków, szykujący się do walki z najeźdźcą Lwów, piękna niegdyś Odessa, dziś bohatersko opierająca się nacierającemu wrogowi. Młoda dziewczyna, która z mamą i kotem ukryła się w schronie, pisze pamiętnik. Dla tych, którzy przeżyją ataki rosyjskich rakiet, będzie to dokumentacja życia w oblężonym Kijowie. Fragmenty pamiętnika dziewczyny z bunkra znalazły się w rozważaniach Drogi Krzyżowej. Przeplatały się z rozmyślaniami na temat sensu życia, które bywa uważane za nieudane, a które jest częścią Bożego planu. Poprzez życie pozornie nieudane, dokonało się wiele zdarzeń wielkich. Przed rozpoczęciem Drogi Krzyżowej ks. płk SG dr Zbigniew Kępa powiedział:
Podczas tej Drogi krzyżowej nie chcemy skupiać się tylko na sobie. Będziemy wczuwać się w sytuację mieszkańców Ukrainy i tych, którzy z powodu wojny musieli opuścić swój kraj. Pomogą nam w tym relacje i wypowiedzi zamieszczone w reportażu „Czy ich jeszcze zobaczę?”, zamieszczonym w najnowszym numerze tygodnika „Gość Niedzielny”. Reporterka Grażyna Myślińska napisała o swoich bohaterach: „Boję się o nich. Na moich przyjaciół spadają rakiety i bomby. Ci z Charkowa przestali się odzywać dwa dni temu. Może tylko nie mają Internetu. Paweł
i Julia są w ostrzeliwanym Kijowie. Borys w Odessie. Michał w Sokolnikach pod Lwowem”.
Zapraszam do rozważań o sobie oraz o tych na Ukrainie i tych
z Ukrainy. Zapraszam do modlitwy, prowadzonej dziś przez członków Konfraterni św. Apostoła Jakuba Starszego przy Katedrze Polowej Wojska Polskiego.
Kilka myśli ks. Jana Twarowskiego przed Drogą Krzyżową
„Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy”
(J 22, 23). Przyznam, że ten tekst Ewangelii jest moim tekstem ulubionym. Oczywiście, jednym z wieku, ale może nawet najbliższym (zob. J 12, 20-33).
Myślę, że w życiu każdego człowieka przychodzi godzina, kiedy Syn Człowieczy jest uwielbiony; chwila, kiedy Jezus okazuje się najważniejszy.
Na ogół boimy się „tej” godziny. Myślimy raczej o swojej godzinie – godzinie sukcesu życiowego, godzinie zadowolenia z siebie, godzinie naszej świętości, jaką sobie wybraliśmy. A tu chodzi o to, by było tak, jak Bóg tego chce, a nie my.
Każdy człowiek ma wiele szlachetnych pragnień, chce dokonać czegoś wielkiego, pozyskać miłość ludzi, oglądać swoją świętość
i być szczęśliwym.
A w życiu wiele się udaje, ale i wiele nie udaje. Podobamy się komuś przez jakiś czas, a potem nudzimy [tego kogoś], denerwujemy się sobą, ludzie od nas odchodzą. Tak niedawno zachwycaliśmy się Janem XXIII, a dzisiaj mało kto o nim pamięta. Mówią, że za stary, że słaby, nie podniósłby dziecka do góry, jak Jan Paweł II. Tak szybko się zapomina!
Poza tym i nasze słabości ujawniają się z biegiem czasu. Rośnie garb lat. Właśnie najczęściej wtedy nadchodzi godzina, kiedy Syn Człowieczy jest uwielbiany. Chwila, kiedy rozumiemy, że najważniejsze jest nie to, co my sami chcielibyśmy zdziałać, lecz to, co Bóg w nas zdziałał.
My mamy tylko modlić się: „Panie, nie rozumiem tego wszystkiego, ale dziękuję Ci za moje życie takie, jakie ono jest;
a to, co dzieje się we mnie i poza mną, niech służy ku Twojej chwale.”
Czasem poprzez „nieudane” życie dzieją się wielkie Boże sprawy.
Podobnie Jezus modlił się przed śmiercią. Po ludzku biorąc, Jezusowi niewiele się w życiu udało. Nawet swoim narodzeniem, Kazaniem na Górze, cierpieniem w Ogrodzie Oliwnym, swoją męką nie nawrócił ani Piłata, ani faryzeuszów. Tłumy, które karmił słowem i chlebem, odwróciły się do Niego i wołały: „Ukrzyżuj Go!”. Jednak, jako człowiek powiedział, że ważne jest to, czego Bóg od Niego chce.
Poprzez życie pozornie nieudane dokonało się na świecie tyle wielkich spraw. I dzisiaj klękamy przed umęczonym Jezusowym ciałem.
Czasem narzekamy, że innym się udaje, a nam nie; że nie osiągnęliśmy tego czy tamtego. Pamiętajmy: ważne jest to, co Bóg chce przez nas zdziałać.
„Przyjdź królestwo Twoje” mówimy w codziennym pacierzu. Królestwo Twoje, nie moje.
Nieraz budujemy swoje, ludzkie królestwo, tylko na swoich wysiłkach, swoim zdrowiu, swoim szczęściu w miłości, swoich zdolnościach i ambicjach.
Tymczasem Jezus pragnie budować królestwo Boże, swoje, poprzez ludzi.
Gdy wydaje nam się, że nasze życie jest nieudane, może ono być udane w oczach Boga.
Droga Krzyżowa
Stacja I: Jezus na śmierć skazany.
Z pamiętnika pisanego w Kijowie:
„Moja mama, ja i nasz kot jesteśmy w Kijowie. Wczoraj z mojego mieszkania zabrałam dokumenty, pieniądze i kilka rzeczy oraz pendrive’a z całą moją pracą z ostatnich 12 lat i przyjechałam do mamy. Na wszelki wypadek wysłałem rękopis mojej książki mojemu przyjacielowi. Pierwszą noc wojny moja mama, ja i kot odziedziczony po babci spędziliśmy na pobliskim podziemnym parkingu. Strasznie zmarzłyśmy, ale byłyśmy bezpieczne. Było tam dużo ludzi z dziećmi i zwierzętami.”
Ci, którzy usłyszeli wyrok na Jezusa, mogli powiedzieć: „Nie udało się Jezusowi życie. Taki młody i ma umrzeć? Śmierć spadła na niego jak grom z jasnego nieba. Tak niedawno był bliski ziemskiego tryumfu. Wjeżdżał do Jerozolimy jak władca witany przez tysiące ludzi. A teraz noga mu się poślizgnęła”.
A jednak to życie, które po ludzku wydawało się nieudane, przecież stało się Miłosierdziem, Zbawieniem, największą Łaską.
Stacja II: Jezus bierze krzyż na Swoje ramiona
Z pamiętnika pisanego w Kijowie:
„O trzeciej nad ranem, kiedy zaczęła się kolejna fala rosyjskich nalotów, bomby padały w pobliżu. Biedny kot się trząsł. Psy wyły, dzieci płakały. Mężczyźni uspokajali kobiety i dzieci. Stali
w pobliżu wejścia spleceni jak łańcuch, gotowi stawić czoła napastnikom.”
Ci, którzy widzieli Jezusa biorącego krzyż, mogli pomyśleć: „Nie udało Mu się życie. Tyle dobrego mógł jeszcze uczynić, tylu chorych uleczyć, tylu trędowatych oczyścić, a zarzucili Mu na ramiona drewnianą kłodę! Wszystko się nie udało”.
Jednak krzyż, który wydawał się znakiem klęski, jest w niebie i na ziemi największym klejnotem.
Nie szukajmy krzyża na własny „obstalunek”. Przyjmijmy ten, który Pan Bóg nam wynalazł.
Stacja III: Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem
Z pamiętnika pisanego w Kijowie:
„Wróciliśmy do domu o 7 rano. Próbowałam zasnąć, ale się nie udało. Wyszłam na spacer i było to takie kontrastowe przeżycie widzieć błękitne przedwiosenne niebo, patrzeć na słońce, słuchać ćwierkania płatków i jednocześnie syren alarmowych z oddali. Mężczyźni pod urzędem dzielnicowym spokojni i surowi, mówiący, że będą nas bronić przed Rosjanami. To była pierwsza chwila podczas tych szalowych dni, kiedy poczułam łzy w oczach. Przetrwamy. Modlę się i mam nadzieję”.
Pewien znajomy napisał do mnie list, donosząc, że miał być sportowcem. Pokładał wielkie nadzieje w swoich sportowych umiejętnościach. Miał już nawet dobre wyniki, ale zachorował
i upadł pod krzyżem choroby Uważał więc, że całe jego życie jest stracone, bo przyszła choroba i przewróciła go.
Jakże często choroba prowadzi do nieba. Tylu świętych zostało świętymi dlatego, że zachorowali. Biblijny Hiob poznał
w cierpieniu, co jest najgłębsze i najdroższe.
Stacja IV: Jezus spotyka Swoją Matkę
Z pamiętnika pisanego w Kijowie:
„Dziś po raz pierwszy od rana 24 lutego udało mi się spać
4 godziny. Dźwięki syren, dźwięki rosyjskiego ostrzału, dźwięki naszej obrony powietrznej. Uczę się rozróżniać odcienie dźwięków: daleko czy blisko. Okna zaklejone i zakryte kartonem, kocami
i poduszkami. Babcia opowiadała, że robili tak podczas II wojny światowej.”
Pisała znajoma, że modliła się do Matki Bożej, by jej syn wyzdrowiał. Modliła się do Matki Bożej Częstochowskiej, Matki Bożej Łaskawej, Matki Bożej Karmiącej, a syn umarł. Napisała, że nie udało się jej życie, bo matka jest bez dziecka. A przecież Matka Boża sama straciła najdroższego Syna!
Czasem strata najdroższej osoby prowadzi do rozpaczy, a czasem prosto do nieba. Kiedy ponosimy jakąś stratę, to nasze życie nie jest zmarnowane. W oczach Boga może być ono bardzo wielkie.
Stacja V: Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Panu Jezusowi
Z pamiętnika pisanego w Kijowie:
„Czy ja i moja mama mogłyśmy pomyśleć, że kiedyś przyda się nam strategia przetrwania babci? W domu jest zapas papieru toaletowego, świec i kaszy, który zrobiła moja babcia zeszłej jesieni. Ponieważ przeżyła wojnę jako dziecko, zawsze trzymała zapas jedzenia na wszelki wypadek. No i proszę! Kiedy z mamą
o niej myślimy, dziękujemy Bogu, że zabrał ją do swego domu
w grudniu, bo nie przeżyłaby kolejnej wojny.”
Spotykamy ludzi, którzy skarżą się, że chcieli pomagać dźwigać krzyż, ale nikt tego od nich nie chciał. Byli niepotrzebni, niezaradni. Nieudane życie, jak mówią.
A jednak i takie życie może być wielkie w ochach Boga, jeżeli wiemy, że Bóg buduje swoje królestwo w nas nie tak, jak my sami tego chcemy, ale jak On chce je budować.
Stacja VI: Św. Weronika ociera twarz Panu Jezusowi
Z pamiętnika pisanego w Kijowie:
„Nie zapalamy świateł, siedzimy wieczorem przy świecy. Naprzeciwko pali się tylko jedno okno, cały blok jest czarny. Mam stary modlitewnik babci i jej modlitwy napisane ręcznie, czytam psalm 90 i głos mi się trzęsie. Moja mama mówi za mną: amen, amen, amen”.
Skarżyła się pewna znajoma, że ma zmarnowane życie, bo nie poszła za Jezusem i nie miała odwagi iść do klasztoru. Weronika była taka odważna! Nie bojąc się ludzi, wybiegła z tłumu i biegła do Jezusa. A ta znajoma nie umiała wydobyć się spośród ludzi, którzy mogli się z niej śmiać; dziwić się temu, co robi.
A jednak i tu Pan Bóg chciał od niej czegoś innego.
Bóg buduje swoje królestwo poprzez nas, ale nie w taki sposób,
w jaki my chcemy.
Stacja VII: Drugi upadek pod krzyżem
Z pamiętnika pisanego w Kijowie:
„Kot rozpaczliwie miauczy, gdy słyszy syreny lub wybuchy. Wciska się w nas. W nocy przytulamy się do siebie, we trójkę noc nie jest tak straszna. Kot miauczy pod pachą i trzęsie się. Czy rosyjskie wojsko przybyło do nas walczyć z kobietami i z kotami”.
Znów przykład kobiety, która narzekała na swoje zmarnowane życie. Była wziętą lekarką, kochaną przez ludzi. Po śmierci matki wstąpiła do zakonu, ale po dwóch latach odprawiono ją. Żaliła się, że zmarnowała życie, bo już nie potrafi być ani lekarką, ani nie jest zakonnicą.
A jednak Bóg buduje królestwo Boże w nas według swoich myśli. Czasem chce, żeby i tak wielka ofiara miała zaciążyć na duszy.
Stacja VIII: Jezus pociesza płaczące niewiasty
Z pamiętnika pisanego w Kijowie:
„Moje koleżanki w Kijowie i Charkowie, w Chersoniu i na wszystkich przedmieściach Kijowa siedzą ze swoimi dziećmi
w piwnicach, na parkingach lub w starych sowieckich schronach przeciwbombowych. Niektóre dzieciaki są bardzo małe. Nie każda rodzina może więc uciec przed wojną. Ci, którym się udało, stają się uchodźcami i płaczą z powodu rozdzielenia swoich rodzin”.
Jedne kobiety płaczą, że nie wyszły za mąż; inne, że wyszły. Jedne płaczą, że nie mają dzieci; inne, że mają, ale spotkały się z gorzką, czarną niewdzięcznością.
Kiedy ludzie nas nie kochają, Bóg chce, by kochać wyłącznie Jego. „Bycie niekochanym” staje się wielką łaską. Jedynym nieszczęściem jest samemu przestać kochać.
Stacja IX: Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem
Z pamiętnika pisanego w Kijowie:
„Koleżanka z Charkowa jest teraz w Czechach, ale jej siostra
z dzieckiem jest w jednej z charkowskich piwnic, siedem dni
z rzędu. Jej matka i brat są w obwodzie zaporoskim, a ich małe miasteczko cierpi z powodu rosyjskich żołnierzy, którzy podpalili domy, obrabowali supermarkety, kradli żywność i wodę”.
Przed Świętym Janem Vianney’em użalała się zrozpaczona penitentka, że wiąż ma te same grzechy, że wciąż się przewraca
i to nie trzy, ale siedemdziesiąt siedem razy. A on odpowiedział jej: „To dobrze, bo właśnie widzisz, że bez pomocy Pana Boga jesteś niczym. Widzisz, czym jest człowiek, jeśli nie ma łaski Bożej. Skoro poznałaś swoją nędzę, zacznij się modlić. Może teraz będziesz potrafiła modlić się naprawdę.”
Czy modlimy się wtedy, kiedy nie widzimy dla siebie żadnych możliwości? Wtedy można jeszcze podnieść się razem z Jezusem, który upadł po raz trzeci.
Stacja X: Jezus z szat obnażony
Z pamiętnika pisanego w Kijowie:
„Jestem (…) niezmiernie wdzięczna wszystkim tym przyjaciółkom
i kolegom, którzy do mnie piszą z całego świata. Szczególnie dzielnym przyjaciołom z Rosji, którzy wychodzą i protestują przeciwko tej wojnie. Moje serce topnieje z powodu największego wsparcia ze strony Polski i Litwy. Każdy znajomy stamtąd proponuje schronienie i ugoszczenie nas z kotem. To rozgrzewa moje serce. Tak dobrze wiedzieć, że jesteście. Może nadejdzie czas, kiedy znów będziemy mogli rozmawiać o przeczytanych książkach…”
Święty Augustyn pisał, że w pewnej chwili życia nabrał wstrętu do swojego ciała i swojej duszy. Poczuł się brudny i grzeszny. Myślał, że jego życie jest zmarnowane. Zrozumiał, że właśnie teraz, kiedy widzi swoje obnażenie, może pokładać nadzieję jedynie w Bogu.
Z rozpaczy do nadziei jest tylko jeden krok.
Stacja XI: Jezus przybity do krzyża
Z pamiętnika pisanego w Kijowie:
„Teraz zostajemy w Kijowie. Moja mama nie chce wyjeżdżać
z miasta, a ja jestem z nią. Boże, dopomóż nam wszystkim przetrwać tę wojnę! Stań za Ukrainą, naszym domem i spraw, abyśmy nie niszczyli się nienawiścią od wewnątrz. Boże, spraw, aby światło stało się silniejsze od ciemności”.
Nieraz wydaje się komuś, że ma zmarnowane życie, bo ludzie rozrywają mu czas jak rany i młotkami przybijają do krzyża. Ma tylko same trudności i męki.
Właśnie wtedy, kiedy wydaje się, że nic nie potrafimy uczynić, możemy wiele uczynić dla Boga, bo On buduje królestwo Boże poprzez nas, a nie tak, jak my chcemy. Stale chcemy, by zdjęli nas z krzyża. I najczęściej o to się modlimy: „Panie, zdejmij nas
z krzyża”.
Pamiętajmy jednak, że jest jeszcze ostatni krzyż, z którego nie zejdziemy, na którym musimy umrzeć, by w całkowitej pokorze, czystości i ubóstwie złączyć się z Jezusem.
Stacja XII: Jezus umiera na krzyżu
Grażyna Myślińska: „Na południu Ukrainy, pół tysiąc kilometrów od Kijowa, w Odessie, mieszka Borys. (…). Dziwi się meandrom historii. W czasie II wojny światowej Odessa znalazła się pod okupacją rumuńską. Rumuńscy okupanci mordowali Żydów. Pradziadkowie Borysa zginęli w getcie. Część rodziny od niechybnej zagłady uratowali rosyjscy żołnierze. Teraz jest na odwrót: Rumuni ratują i pomagają, Rosjanie mordują.”
Nie zdarzył się cud, chociaż wołano: „Zstąp z krzyża! Uratuj się!” (por. Mt 27, 40).
Tak samo w naszej ostatniej chwili nie zdarzy się cud. Będziemy musieli umrzeć i wtedy już nic nam nie pomoże.
Przez naszą śmierć, przez ostatnie spełnienie woli Bożej zjednoczymy się z Bogiem.
Umierał młody ksiądz. Narzekał, że umiera za wcześnie, że jeszcze nie przygotował dzieci do Pierwszej Komunii Świętej, że zmarnował swoje kapłaństwo. Umierał sędziwy kapłan. Mówił, że umiera za późno, bo znudził już ludzi swoimi kazaniami, że wszyscy mają go już dość, że życzliwi poumierali, a on sam powinien umrzeć kilkadziesiąt lat temu.
Zawsze każdy umiera w samą porę – wtedy, kiedy Bóg tego chce. Pan Bóg buduje królestwo Boże przez nas i tak długo, jak Jemu się podoba.
Stacja XIII: Jezus zdjęty z krzyża
Grażyna Myślińska: „Michał w dużym domu zgromadził prawie całą rodzinę. Córki i wnuki chciałby wysłać do Polski, ale one boją się długich kolejek do przejścia. Mówią, że można i trzy doby spędzić w kolejce. Czasem kilka kilometrów przejść pieszo. A jak to zrobić z tobołkami i trzyletnim dzieckiem na rękach?”
Nieraz ludzie tak męczą się tym, że zmarnowali życie, że nawet nie chcą dać się zdjąć z krzyża.
Pan Bóg kładzie człowieka na krzyżu, ale i z krzyża go zdejmuje.
A człowiek, jak się położy na swym krzyżu, czasem nie chce
z niego zejść i tak strasznie się męczy. W jego męczarni brak zaufania Bogu. Uparł się, żeby wszystko było tak, jak sam zaplanował: i jego świętość, i szczęście, i powodzenie.
Boimy się cokolwiek utracić. Boimy się, że czegoś nie będziemy posiadać, Boimy się, że coś nam się nie uda, że nas ręce nie podejmą.
Tymczasem właśnie wtedy, kiedy jesteśmy zupełnie nieudani, kiedy już tylko inni opiekują się nami, działa przez nas Bóg.
Obyśmy nie bali się chwil bezsilności w naszym życiu.
Stacja XIV: Jezus złożony do grobu
Z pamiętnika pisanego w Kijowie:
„Dlaczego nas zabijają? Czy oni naprawdę są tak napompowani propagandą? Dlaczego nie mogą myśleć samodzielnie? A co z ich rodzicami, rodzinami?> Czy nadal są dumni? Na przykład
z bombardowania szpitala dziecięcego w Kijowie. Dzieci trzeba leczyć w schronach przeciwbomowych, kobiety rodzą pod ziemią. Rosjanie niszczą mój kraj i mój naród. Czy świat nadal będzie zafascynowany „wielką Rosją?”.
To, co wydaje się być bezsensowną klęska, jest początkiem nowego życia.
Oby nie bać się sytuacji rozpaczliwych. Wtedy, kiedy po ludzku wszystko się załamuje, przychodzi Pan Bóg i przenosi nas w świat swojego miłosierdzia.
Na każdym chrześcijańskim grobie powinien stać baranek wielkanocny – największy symbol czegoś czystego, bezbronnego, pobitego, a jednocześnie ze zwycięską chorągiewką.
Do nieba idziemy poprzez czystość, świętość, poprzez to, co
w życiu jest pokłute, podrapane, prześladowane. Właśnie to jest zwycięskie i jednoczy nas z Bogiem.
Kiedy wydaje się nam, że mamy zmarnowane życie, oddajmy się całkowicie Panu Bogu. Może On chciał tych wszystkich naszych nieudanych życiowych spraw? Wtedy już będziemy schodzili nie do grobu, ale będziemy witać się ze zmartwychwstałym Jezusem w wielkanocny poranek.
***
Panie Jezu, we wszystkich trudnych chwilach, kiedy wydaje się, że nasze życie nie udało się, że plany nie zostały urzeczywistnione – pamiętajmy, że Tobie życie też na pozór nie udało się. Byłeś niesłusznie osądzony; mówiąc po ludzku, byłeś przegrany.
A jednak wszystko to było tylko na pozór. Zmartwychwstałeś. Uczyłeś iść drogą do Boga.
„Przyjdź królestwo Twoje”. Nie moje, ale Boga.
To, czego On chce, niech stanie się w moim życiu, a wtedy nigdy nie będzie ono zmarnowane.
***
Fragmenty pamiętnika pisanego w Kijowie czytał ks. płk SG
dr Zbigniew Kępa.
Rozważania Drogi Krzyżowej przedstawili członkowie Konfraterni Świętego Jakuba – Zofia Gołacka i Ryszard Gniazdowski.
Drogę Krzyżową prowadzili: Jan Paweł Szarko, Piotr Szarko
i Tadeusz Strumiłło.
Rozważania Drogi Krzyżowej – Ks. Jan Twardowski „Miłość na śmierć nie umiera. Rozważania na Drodze Krzyżowej”
Pamiętnik pisany w Kijowie – Grażyna Myślińska, „Czy ich jeszcze zobaczę”, Gość Niedzielny Nr 11(2022), s. 52-54.
Zdjęcia – Ewa Wasiak