W 2021 roku niedziela wypadła w święto patronalne Walentego, czyli 14 lutego. Był to wyjątkowy moment, by nawiedzić Świętego w jego parafii. Są one nieliczne nie tylko w Polsce, ale również w Europie. Mazowsze jest uprzywilejowane, choć mimo znaczącej liczby ludności i bliskości stolicy, nakręceni doczesnością, zapominamy, że zaledwie 40 km od centrum Warszawy znajduje się niezwykła parafia pw. św. św. Bartłomieja i Walentego, w której kult tego ostatniego jest żywy i nie związany z budzącym niesmak, natrętnym, materialnym traktowaniem uczuć. Siedziba parafii, o prawie 700-letniej tradycji, to Pawłowice leżące nad Utratą, odległa zaledwie 4 km od franciszkańskiego Niepokalanowa. To tu, na parafialnym cmentarzu, znajdziecie mogiły braci zakonnych św. Maksymiliana Kolbe, z czasów, gdy jeszcze nie erygowano parafii w Niepokalanowie.
Święty Walenty obywatel Rzymu, męczennik, to patron epileptyków i osób ciężko chorych, szczególnie psychicznie. Dawniej epileptyków nazywano „szaleńcami”, co nie dziwi w przypadku „zakochanych”, choć tradycja lutowej daty sprowadza nas do kultu Junony, szczególnie jako czystej rodzicielki. Nic zatem dziwnego, że dwóch „szaleńców” wybrało się do św. Walentego na sumę odpustową szczególną, przypadającą w niedzielę, 14 lutego 2021 roku.
Pielgrzymkę rozpoczęli od stacji Seroki, na szlaku kolejowym Warszawa – Berlin, pomiędzy Błoniem a Sochaczewem, by w zimowej aurze, doświadczając współistnienia z istotą mazowieckiego krajobrazu, dojść swego celu. Suma odpustowa, niezwykle uroczysta w przeżywaniu, w miejscowej społeczności jest czymś bardzo ważnym, choć unikatem jest też kameralność zdarzenia, by nie rzec hermetyczność. Za tą ostatnią nie odpowiada proboszcz ze swoimi parafianami, ale my wszyscy żyjący na Mazowszu, zapominając o tym jakże ciekawym miejscu.
W dwustuletnim kościele, w ołtarzu głównym znajduje się kopia obrazu „Męczeństwo św. Bartłomieja” (oryginał w muzeum w Radziejowicach). Oryginalne przedstawianie wykonane zostało przez Józefa Chełmońskiego około 1905 roku do tutejszej świątyni. Chełmońscy byli dzierżawcami pawłowickiego majątku, a ojciec artysty spoczywa na tutejszym cmentarzu. W ołtarzu bocznym znajduje się równie dużych rozmiarów obraz „Św. Walenty uzdrawia epileptyka”. To wokół II patrona pawłowickiego kościoła byliśmy skupieni w czasie Mszy św. odpustowej. Zbiegła się z przeniesieniem z ubiegłego tygodnia „Dnia Chorego” co miało wpływ na przebieg liturgii. W homilii ksiądz odniósł się obszernie do hagiografii św. Walentego podkreślając jego patronat nad chorymi. Rozwinął też pojęcie miłości, w kontekście pierwszego listu św. Pawła do Koryntian (13, Miłość jest dobrem). Przed podniesieniem Ceremoniarz udzielił wiernym sakramentu Namszczenia chorych, poprzez znak krzyża na czole i potarcie dłoni. Następnie msza przebiegła zwykłym rytmem. Bogactwa doznań i łask tej szczególnej mszy dopełniło, po błogosławieństwie, trzykrotne odśpiewanie pod wizerunkiem patrona „Święty Walenty patronie nasz …” tak dobrze znane „pielgrzymom jakubowym”.
W czterokilometrowej drodze powrotnej pielgrzymi zaznali nieco cugu mroźnego Akwilonu, a pożegnawszy się na stacji Niepokalanów ze św. Maksymilianem, odjechali ogrzanymi wagonami Kolei mazowieckich.
Tekst i zdjęcia: Fratrzy Ryszard i Wiesław /Co warto dodać: Pielgrzymi zachowali posty do samej Warszawy/