Na drogę św. Jakuba weszłam latem 2020 w Brochowie, który leży na Szlaku Szopenowskim. W pięknym gotycko – renesansowym Kościele w 1810 roku został ochrzczony Fryderyk Chopin, a w roku 1986 – ja. Dlatego, to właśnie z tego miejsca postanowiłam rozpocząć moje Camino, tak upragnione i wyczekane.
O szlaku św. Jakuba słyszałam od lat. Podczas różnych podróży, tu i ówdzie spotykałam muszle. A widok ten wywoływał niepojętą dla mnie tęsknotę i niemalże przymus wyruszenia.
Zawsze wiedziałam, że chcę wyruszyć z Polski. Czytałam relacje, śledziłam innych pielgrzymów i wiedziałam, że na taką wędrówkę potrzebuję ok. 3-4 miesięcy. Na obecnym etapie życia nie jest to możliwe dla mnie, aby zorganizować tyle wolnych dni ciągiem. Pierwotnie planowałam czekać na lepszy czas… Ale całą sobą czułam, że Droga wzywa, musiałam znaleźć sposób aby ruszyć.
Wreszcie postanowiłam iść etapami. Póki blisko domu, wykorzystywałam weekendy, potem szukałam noclegu na weekend, a dalej już planuję dłuższy urlop. Ile czasu upłynie, zanim dojdę do Santiago? Może rok, może 2, a może 7… Z radością przyjmę każdy dzień wędrówki.
Co ciekawe początkowo nie mogłam doczekać się momentu, gdy przekroczę granicę Polski i chciałam dojść do Santiago jak najszybciej. Bardzo szybko zrozumiałam, że nie o to chodzi. Po raz pierwszy w życiu poczułam na własnej skórze, co znaczy, że liczy się droga, a nie cel. Szlak wiedzie przez piękne tereny, blisko natury i zabytków, często niezauważanych przez turystów. Piesza wędrówka daje czas nie tylko na przemyślenia i modlitwę, ale również na niespieszne podziwianie mijanych terenów, robienie zdjęć, poznawanie ludzi. Na wszystko jest czas. I to jest piękne w tej drodze.
Z Brochowa, przemierzając tereny mojego dzieciństwa, ruszyłam do Teresina przez Żelazową Wolę, gdzie urodził się Fryderyk Chopin. W kolejnym etapie dotarłam do Miedniewic, ale już nie sama. Tego dnia towarzyszyła mi moja bratowa Kasia, z którą niesiemy tą samą intencję. Obie prosimy o zdrówko i pełnosprawność dla małego Adasia.
Kiedy zaczynałam pielgrzymkę, moim celem były przeżycia. Uznałam przejście z Polski do Hiszpanii za fantastyczną przygodę, za wspaniałe wyzwanie, któremu chcę sprostać. Już pierwszego dnia trochę bezwiednie, zaczęłam myśleć o intencjach, które natychmiast pojawiły się w moim sercu. Wędruję i modlę się w intencji trzech małych chłopców: Adasia, Michasia i Alanka, o ich zdrówko, aby ich rodzice mogli cieszyć się normalnym szczęśliwym życiem z nimi, a nie liczyć czas spędzany w szpitalach. Chłopczyki wędrują razem ze mną, dodają radości i otuchy. Kiedy trudno postawić kolejny krok myślę o nich i o ich rodzicach, jaką codzienną walkę toczą o ich zdrowie. Wówczas te zwykłe pielgrzymie bolączki maleją, a ja idę dalej.
W strugach delikatnego deszczyku dotarłyśmy do Miedniewic, gdzie znajduje się Sanktuarium Matki Boskiej Świętorodzinnej. Znajdujący się w sanktuarium obraz jest nietypowy, ponieważ pokazuje Świętą Rodzinę podczas posiłku. Został on zakupiony na odpuście w 1674 roku i powieszony przez gospodarza na słupie w stodole. Wkrótce zaobserwowano blask wydobywający się z obrazka. W latach 1675–1825 odnotowano aż 433 cuda za sprawą tego obrazu. Do dzisiaj Sanktuarium w Miedniewicach jest celem licznych pielgrzymek. Dalej szlak prowadzi do Puszczy Bolimowskiej i do Skierniewic. Ja ten etap rozbiłam na dwa dni, ponieważ chciałam jeszcze wstąpić do Bolimowa, w którego herbie zobaczymy muszle. Ogromnie się ucieszyłam, że herb był widoczny w wielu miejscach na ulicy.
Na małym rynku znajdziemy dzwon strażacki, który powstał z przeciętej butli po gazie bojowym. Podczas I Wojny Światowej na tych bolimowskich terenach po raz pierwszy zastosowano broń chemiczną. Wędrując przez lasy, nieraz natkniemy się na pamiątki po działaniach wojennych w postaci pomników, okopów czy cmentarzy wojennych.
Z perspektywy czasu mogę ocenić, że to właśnie tutaj widziałam najpiękniejsze widoki na Drodze Warszawskiej. Park Bolimowski jest niezwykle malowniczy z wijąca się przez niego Rawką.
Skierniewice to pierwsza duża miejscowość na mojej drodze i pierwszy Kościół św. Jakuba. Cieszyłam się ogromnie i nawet paskudna pogoda nie zepsuła mi humoru. Tego dnia towarzyszyła mi mama. Byłam z niej dumna, pogoda nam nie dopisała, padało, wiało, było zimno, a mama wędrowała dzielnie.
Kiedy w domu zajrzałam do paszportu okazało się, że pieczątka z Kościoła św. Jakuba lekko się rozmazała. Pomimo pokrowca, jakaś kropelka się przedostała i zmoczyła mój paszport. Początkowo byłam niepocieszona, jednak potem uznałam, że to pamiątka po tej deszczowym dniu.
W kolejnym etapie ze Starej Rawy powędrowałam do Krzemienicy przez Rawę Mazowiecką. W Rawie zagościłam troszkę dłużej, ponieważ zboczyłam ze szlaku po to, aby zobaczyć Basztę Zamku Książąt Mazowieckich – ciekawa historia, ciekawa legenda, długo by opowiadać, powiem krótko: warto nadrobić drogi.
Wędrówka przez duże miasta na Camino jest czymś, co wyrywa z rytmu. Przyzwyczajona do spokojnego marszu, ciszy, odgłosów przyrody i własnych kroków, w mieście trudno mi odnaleźć te uduchowione chwile. Za duży pośpiech, hałas, czułam się jakbym przeniosła się w czasie. A przecież tak żyjemy na co dzień. Nie zauważamy tego rozgardiaszu wokół nas, przyzwyczajamy się. Dopiero wielogodzinne wędrowanie na łonie natury pozwala wrócić do źródła. Z ulgą wracam na caminowski szlak: pola, lasy, polany, strumyki, małe wioski – to daje wytchnienie. Docieram do Boguszyc, których chlubą jest uroczy, drewniany Kościółek modrzewiowy z XVI w, wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Już po zmroku kończę etap w Krzemienicy.
Ponownie dołącza do mnie mama i wspólnie wędrujemy do Studziannej. Tutaj podziwiamy wspaniałe Sanktuarium Matki Bożej Świętorodzinnej. Mama była już tutaj podczas pielgrzymki do Częstochowy, ale na mnie piękna bryła Kościoła wywarła ogromne wrażenie.
Ostatnie dwa dni na Drodze Warszawskiej przeszłam sama, chociaż nie czułam się samotna.
Dojście do Piotrkowa Trybunalskiego ze Studziannej zajęło mi dwa dni. Był to piękny czas, ponieważ padał śnieg, ale nie było silnego wiatru. I chociaż postój na posiłek nie był możliwy, to jednak szło mi się bardzo dobrze. W mojej miejscowości właśnie mijał kolejny szary, deszczowy weekend, a ja miałam piękną zimową aurę. To już 8 dzień mojej pielgrzymki, co ciekawe od domu dzieliło mnie jedynie 1,5 godziny drogi samochodem. U mnie w domu, brzydka pogoda, a na leśnym szlaku gdzieś po Piotrkowem z nieba badał bielusieńki puch. Ludzie często mnie pytają, czy się nie boję wędrować samotnie w lesie. Nie boję się. Czuję się bezpiecznie. Nie ma nikogo oprócz mnie, ptaków i sarenek
Pogoda, choć zimowa zachwycała mnie przez cały weekend, ale na swojej drodze spotkałam również piękne miejsca, o których warto wspomnieć. Jedno z nich to Smardzewice i Sanktuarium pw. św. Anny. Nazwa Smardzewice prawdopodobnie pochodzi od grzybów smardzy, które dawniej zbierano w tutejszych lasach. Dzisiaj na terenie Polski grzyby te występują bardzo rzadko.
Historia Sanktuarium również rozpoczyna się w lesie. W 1620 roku pewien wieśniak spotkał w lesie św. Annę, Maryję i Jezusa. Usłyszał, że w tym miejscu ma stanąć drewniany krzyż. Tak też się stało, a krzyż zasłynął z licznych cudów. Wkrótce w tym miejscu stanął Kościół.
Szlak do Piotrkowa Trybunalskiego w dużej mierze prowadzi wzdłuż ogromnego Zalewu Sulejowskiego. Po raz kolejny przekonuję się jak pięknymi terenami wjedzie szlak św. Jakuba.
Warszawską Drogę zakończyłam się przy kościele farnym św. Jakuba w Piotrkowie Trybunalskim. Jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się dotrzeć tutaj. Niestety już czasu zabrakło na zwiedzanie Starego Miasta w Piotrkowie, ale z pewnością, zanim rozpocznę kolejny etap rozejrzę się po mieście, aby moim widzom i czytelnikom dostarczyć garść ciekawostek o Piotrkowie.
W tym miejscu chciałabym serdecznie zaprosić do śledzenie mojej wędrówki. Każdy dzień relacjonuję na moim kanale na You Tube: Camino po mojemu. To tutaj dzielę się przemyśleniami, a także ciekawostkami o mijanych miejscach.
Gdy pandemia troszkę zelżeje, ruszam dalej, do Częstochowy. Potem w stronę Zgorzelca. Wstępnie planuję iść do Pragi, i dalej przez Szwajcarię i Francję. Jaki szlak obiorę w Hiszpanii? Jeszcze tego nie wiem. Ale wiem jedno: na pewno będzie pięknie!
Buen Camino!
Tekst i zdjęcia Martyna Winnicka
Dziękuję Kochana! :*