Powróciliśmy 8 lipca 2023, po 4 latach do Weilheim in Oberbayern, bawarskiego miasteczka na przedalpejskiej drodze Świętego Jakuba. Doszliśmy tutaj idąc etapami przez Polską w 2017, przez Czechy (w wakacje) 2018 i przez wschodniopołudniową Bawarię w 2019. Pielgrzymi Jakubowi Elżbieta i Jerzy Pawlikowscy i Beata i Marek Sokołowscy podjęli intencję modlitwy za Europę. Weilheim in O.B., to jedno najważniejszych miejsc w Górnej Bawarii, pełne atrakcyjnych zabytków. Na trasie naszej pielgrzymki byla miejscowość Polling z dawnym klasztorem benedyktynów, który później stał się klasztorem augustianów. Kolejnego dnia w niedzielę 9 lipca szliśmy z Hohenpassenberg do Wilsteig. Po Mszy świętej w Hohenpassenberg, wyruszyliśmy na górującą 200 metrów nad okolicą górę z kościołem pielgrzymkowym Wniebowzięcia NMP. Znajduje sie tu najstarsza w Niemczech stacją meterologiczną i wieżą przekaźnikową. Tu Jakubowa Droga Przedalpejska spotyka sie z Monachijską. W drogę do Wilsteig wyruszyliśmy własnie tą drogą, już lekko po południu. Idąc po szlaku odwiedzamy wspanialy zespół klasztorny w Rottenbuch. Wcześniej czekał nas nie lada atrakcja, prawdziwy cud natury. Ścieżka prowadziła przy pięknej rzece Ammer. Na początku przez łąki i małe zagajniki, zeszlismy do Ammer. Początkowo spokojnej, później wspięliśmy się na zbocza gór, idąc wzdłuż szalejącej poniżej dzikiej rzeki. Idąc ciągle dosłownie w górę i w dół ścieżkami oraz mostami i kładkami wysoko nad Ammer, wreszcie jednak wyszliśmy z lasu opuszczając sąsiedztwo rzeki i szeroką leśną ścieżką, wspinając się pod górę doszliśmy do wioski klasztornej Rottenbuch.
Tutaj podratowawszy się w wodę, po krótkim pobycie we wspaniałe zdobionej, barokowej augustiańskiej świątyni, szybkim marszem doszliśmy do oddalonego o ponad 6 km Wilsteig, gdzie dotarliśmy chwilę po 20. Udało nam się jeszcze coś zjeść w restauracji, gdzie spotkaliśmy nasze rodaczki tu pracujace. W tej miejscowości znajduje się kościół parafialny Świętego Jakuba.
W trzecim dniu pielgrzymki, 10 lipca szliśmy z Wilsteig – Bernbeuren, drogą przez Wies, gdzie jest słynny kościół pielgrzymkowy, ubiczowanego Zbawiciela. Wies to mała bawarska wioska, w której 14 czerwca 1738 roku, wydarzył się cud. Chłopka Maria Lori zobaczyła łzy w oczach drewnianej figury biczowanego Chrystusa. Figura autorstwa ojca Petera Magnusa Straba i brata Lukasa Schweigera z górnobawarskiego klasztoru w Steingaden (1730), stała się wkrótce obiektem kultu, przyciągającym coraz więcej pielgrzymów. Zbudowano małą kapliczkę (1739–1740), do której przeniesiono figurę. By sprostać napływowi pielgrzymów m.in. z Austrii i Niemiec, opat Norbertanów Hyazinth Gaßner wraz z konwentem, przy poparciu okolicznej ludności, zdecydował o budowie sanktuarium w 1743 roku. Obecnie ta wspaniała, rokokowa świątynia wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Kolejnym miejscem, które odwiedziliśmy był klasztor w Steingaden. Pierwotnie romański kościół premonstratensów, przebudowano w stylu barokowym. Obecnie to kościół parafialny.Na nocleg dotarliśmy do rodzinnego Albergue w Bernbeuren.
11 lipca. Dzień patrona Eurrioy Świętego Benedykta. W czwartym dniu pielgrzymowania na samym początku dnia wędrówki z Bernbeuren do Auerberg, było ok. 300 m przewyższeń. Wspinaczka była tego warta, ten odcinek bowiem pełen dzikiej i romantycznej przyrody jest atrakcją na Monachijskiej Drodze św. Jakuba. Na szczycie góry Auerberg, gdzie niegdyś był rzymski obóz otoczony murami obronnymi oraz osada cywilna, stoi obecnie mały gotycki kościółek św. Jerzego z romańską wieżą. W tak pogodny dzień mieliśmy stąd wspaniały widok na Alpy. 20 tysięcy lat temu wierzchołek góry ledwo wystawał nad lodowcem pokrywajacym ten teren, miejscami grubym na 50 metrów. Nam zimno nie dokuczało a jeśli już to raczej upał, bowiem popołudnia są tu mocno gorące. Warto dodać iż szczyt Auerberg to granica między bawarskimi okręgami administracyjnymi: Górną Bawarią i Szwabią, do której weszliśmy.
Po kilkunastu dalszych kilometrach w większości po wyasfaltowanych polnych ścieżkach, pośród pastwisk małych wsi i sielskich dolin, doszliśmy do etapowego Marktoberdorf. Tu mieliśmy mała przygodę, bowiem maszyna do rejestracji w miejscu noclegu; pochłonęła dowód osobisty. Potrzebna była interwencja mechanika. Z kolei w nocy byliśmy świadkami wichury i burzy.
Rankiem 12 lipca, wyruszyliśmy na kolejny 5. etap z Marktoberdorf do Kempten. Jeszcze w mieście rozszalał się porywisty wiatr i towarzysząca mu ulewa. Potem było w miarę pogodnie, choć po południu szliśmy trochę w deszczu. Szliśmy głównie przez lasy. Najpierw ścieżką prowadzacą wzdłuż drogi do Geisenried. Potem przez łąki i skrajem lasu przez Osterberg do Oberthingau. Nie udalo się kupić w nich coś do jedzenia czy picia, lokale gastronomiczne miały być otwarte dopiero od 17. Kontynuowaliśmy wędrówkę lasem Kemptner, na długich leśnych odcinkach urozmaiceniem były maliny i smakowite poziomki, które dodawały nam sił i łagodziły wyczerpanie. W środku lasu Kamper Wald, zatrzymaliśmy się dłużej, regenerując siły przy leśnej kaplicy Kempter-Wald-Kapelle. Ciekawostką dnia był zlokalizowany przed Kempton kiosk samobłsugowy „Braci Mleko”, w którym kupiliśmy lody włoskie, co nie było łatwe bo jak się okazało trzeba było monety zamienić na żetony. Niektóre rzeczy wydają się proste, jeden element nie pasuje i trzeba przeczytać instrukcję. Ogromne lody w waflu były wyśmienite.
Na pola obficie przed deszczem wylewają tu gnojówkę, więc jak kraj długi i szeroki, snują się specyficzne zapachy, much też jest sporo. Tego jednak na zdjęciach nie zobaczycie. Po drodze spotkaliśmy wiele otwartych kaplic i kościołów, bardzo bogato zdobionych, gdzie spędzamy chwilę na modlitwie i nasze paszporty wzbogacamy o kolejne stemple. Zostawiamy w podziękowaniu obrazki ze świętym Jakubem i proporce Konfraterni z informacją o pielgrzymce etapowej z Warszawy do Santiago de Compostela. Na nocleg docieramyw tym dniu, po przejściu 33 km, do hostelu Kempten City Host.
13 lipca. Z Kempten wyruszyliśmy na 6. etap do Weitnau. Szliśmy przez kilka godzin w deszczu, najpierw do wsi Mariaberg, rzeczywiście położone na wysokości 950 mnpm, na zboczu góry liczącej ponad 1200 m wysokości. W kościele chwilę odpoczęliśmy, udało się podstemplować paszporty pielgrzymów. Następnie ruszyliśmy dalej. W miasteczku Ermengerst otwarta była cukiernia i sklep mięsny, co należy odnotować, więc mogliśmy wypić kawę, zjeść ciastko i kupić coś na kanapki. Od tej miejscowości szliśmy już niemal do końca etapu, nasypem dawnej kolejki, który obecnie służy jako ścieżka pieszo-rowerowa. Po drodze spotkaliśmy trzy ekipy wykaszające skarpy nasypu. Stosunkowo płaską ścieżką dotarliśmy w pobliże Weitnau. Odchodząc od ścieżki po przejściu rzeki byliśmy za chwilę przy kościele św. Pelagiusza w Weitnau. Świątynia ta, to jednolita neogotycka budowla z kolorowymi malowidłami i fantazyjnymi malowidłami szablonowymi. Figury w ołtarzu głównym pochodzą ze szkoły Multschera i powstały około 1490 roku. Kościół jest stacją na bawarsko-szwabskiej drodze św. Jakuba z Augsburga i Monachium do Jeziora Bodeńskiego. Niestety Msza święta, w tym dniu w tym kościele nie była celebrowana. Nasze paszporty wzbogaciły się o stemple z kościoła. Noclegi mieliśmy w miejscowym Gasthofie, gdzie zlokalizowana była biblioteka i Muzeum. Tutaj spotkaliśmy pracującą dorywczo rodaczkę z Poznania. Gasthaus prowadzi małżeństwo z Serbii.
Kolejny etap 14 lipca prowadził nas z Weitnau do Weiler-Simmerberg. To był już 8 dzień pielgrzymki. Szliśmy drogą Carl-Hirnbein-Weg, która spokojnie wije się u podnóża Alp, przez rejon znany z produkcji sera. W mijanejj wsi Wil Hams, urodził się związany z rozwojem mleczarstwa w Algaü Hirnbein. Stamtąd najpierw w dół, a potem coraz bardziej pod górę do Aigis, za każdym razem, gdy dochodzimy do wzniesienia, ścieżka szybko prowadzi ponownie w dół. Wędrujemy przez małe wioski Geratsried, Trabers i Mutten. Spotykamy urocze górskie kapliczki i kościoły, w tym gotycki kościółek filialny św. Stefana, w Genhofen. Do Simmerbergu docieramy w końcu drogą, a następnie ładnymi łąkowymi ścieżkami. Nocujemy w Gasthofie „Gas Post”; słynącym z produkcji lokalnego piwa. Na recepcji spotykamy mówiącą po polsku Monikę. W innym obiekcie Engel, pracuje Polka, Anna. Z kolei polskie Siostry Miłosierdzia mają tu swój dom zakonny. W kościele są relikwie św Jana Pawła II i swietej Siostry Faustyny oraz Obraz Miłosierdzia Bożego. Niestety na Mszę świętą nie można liczyć, informacja iż o 19 jest Msza święta u Sióstr okazała sie nie prawdziwa.
15 lipca udaliśmy się na ostatni etap na Monachijskiej Drodze Świętego Jakuba do Lindau. Opuściliśmy krainę Allgãu. Po pierwszym odcinku idąc przez dolinę Leiblachtal i wzdłuż rzeczki, mieliśmy cisze i spokój. Zbliżając się Jeziora Bodeńskiego, częściej przechodziliśmy przez obszary zabudowane. Spotykamy kaplicxk3 z widokiem na Jezioro Bodeńskie. W końcu docieramy do dzielnicy Lindau w Reutin i przechodząc przez dzielnice mieszkalne dochodzimy do Jeziora Bodeńskiego. Następnie długim mostem wchodzimy na wyspę Lindau, docierając do końca Monachijskiej Drogi św. Jakuba i portu Lindau, z latarnią morską i bawarskim lwem. Po dotarciu do wyspy, znaleźliśmy stojący we wschodniej części wyspy kościół Najświętszej Marii Panny, będący katolickim kościołem parafialnym w Lindau, w którym koncelebrowana była Eucharystia. To było radosne spotkanie z Jezusem Eucharystycznym.
16 lipca statkiem, z Lindau dopłynęliśmy do Rorschach, tu udaliśmy się do kościoła gdzie po kwadransie rozpoczęła się Msza święta w języku włoskim i niemieckim. Nasze powitanie Szwajcarii miało wyraźnym rys Eucharystyczny. Wędrówkę rozpoczętą w porcie Rorschach., po wyjściu z kościoła kontynuowaliśmy, jwspinajac się przez ok 3,0 km do do zamku Sulzberg. Idąc kolejne 4,0 km przecieliśmy dzielnice Untereggen Vorderhof, Mittelhof i Hinterhof i dotarliśmy do Goldachtobel. Ścieżka prowadziła nas asfaltowymi i naturalnymi drogami. Przekroczylliśmy Goldach przez Martinsbrücke i ponownie wspinaliśmy się po drugiej stronie wąwozu do Neudorf, na obrzeża St.Gallen. Po ok. 15,0 km dotarliśmy do starego miasta St.Gallen. Wielkie wrażenie zrobila na nas katedra św. Galla i Otmara oraz pobenedyktyński zespół klasztorny wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Kolejne kilometry dodaliśmy idac na nocleg na peryferiach Sankt Gallen. Razem pokonaliśmy dzisiaj ok 40 km, w tym połowę po wodzie statkiem Konstancja.
W następnym dniach z pomocą Świętego Jakuba i błogosławieństwem Bożym jak ufamy, będziemy mogli kontynuować naszą poelgrzynke do Moudon koło Luzanny, gdzie planujemy zakończyć tegoroczny etap pielgrzymki do Santiago de Compostela od progu własnego domu. Buen Camino!
Tekst I zdjęcie Marek Sokołowski