Przewielebny Księże Biskupie, Prześwietna Kapituło Katedralna, przedstawiciele Wojska Polskiego, Konfraterni św. Jakuba, Siostry i Bracia, Na drodze św. Jakuba, Camino de Santiago, na tej pielgrzymkowej trasie prowadzącej do grobu Apostoła Jakuba Starszego w hiszpańskiej Composteli, można odnaleźć wiele wizerunków Maryi w lokalnych sanktuariach czy kaplicach. Przedstawiana jest tam Najświętsza Maryja Panna najczęściej jako „Sedes sapientiae”, czyli ‘stolica mądrości’. To przejaw charakterystyczny dla tamtejszej sztuki romańskiej, w której Maryja ukazywana była w postawie siedzącej (my najczęściej znamy Madonny „stojące”, a więc jako tron – „stolica” dla Jezusa, prawdziwego króla, który siedzi na jej kolanach i nie patrzy w Jej stronę (jak to przedstawiały późniejsze wizerunki maryjne, odwróconego w Jej stronę Chrystusa, patrzącego w jej oczy), ale na tych rzeźbach Chrystus z Maryją patrzą razem w jednym kierunku, na modlącego się chrześcijanina. Maryja nie zasłania Jezusa, nie rozprasza uwagi i wskazuje nie tyle „na co patrzeć”, co „z kim patrzeć”, jak dostrajać swój wzrok, aby patrzeć na świat i by widzieć go takim jakim Jezus go widzi, patrzeć Jego oczyma. Ale te maryjne rzeźby uczą nas także tego, że prawdziwa mądrość nie polega na prostym kumulowania danych z Wikipedii, ludzie dużo wiedzą, kliknięciem mogą ściągnąć setki danych, ale nie potrafią tej wiedzy przekuć na to, co ich rozwinie, zbuduje coś ważnego, poprowadzi przez życie, uchwyci trendy. Samo zgromadzenie materiałów budowalnych nie świadczy o tym, ze ktoś wie jak zbudować skomplikowany, wielofunkcyjny budynek. Gromadzenie w życiu „dóbr”, bez ich hierarchicznego uporządkowania, nic nie daje… , musimy mieć jakiś klucz, bo trzeba wiedzieć co jest ważne, a co nie, czego nie można się pozbyć, a co można zamienić na lepsze…
Mądrość, której uczy Maryja jako Królowa – bo od Króla oczekujemy, że wie co buduje z wysiłku poddanych, że zna cel i wie jak go osiągnąć – to sztuka ukierunkowywania życia na najważniejszy cel. Moi drodzy, to dzisiejsze święto maryjne o królewskości Maryi, o tym nam przypomina: że człowiek znający cel może dobrać odpowiednie środki, że pielgrzym to człowiek świadomy, że do wielkich spraw dochodzi się systematycznym wysiłkiem, krok za krokiem idąc we właściwą stronę, wbrew marzeniom o natychmiastowym sukcesie. Tak było choćby w przypadku budowania katedry w hiszpańskim Santiago de Compostela: jak mówią źródła, w pewnym momencie budowy to właśnie sami pielgrzymi przynosili z galicyjskich kamieniołomów budulec, kamienie, które posłużyły do budowy świątyni. Przynosili coś ważnego, kosztem dodatkowego wysiłku, to prawda, ale naśladując w ten sposób Maryję, której fiat był przecież zgodą, aby innym przynieść coś ważnego, nie od razu może odpowiedź na wszystkie pytania, uleczenie wszystkich chorób i cierpień, ale by znaleźć zasadę zmiany, by coś budować, wznosić, codziennym trwaniem przy Chrystusie. Na tym polegała królewskość Maryi – komunikowanie dobroci Boga, przynoszenie Chrystusa, stopniowe zmienianie kultury, relacji społecznych, politycznych, aby Jego królestwo się umacniało. Maryja budowała takie królestwo Chrystusa także u nas, od początku, od chrztu Polski… nie dokonywało się to w sterylnych okolicznościach; Księga Apokalipsy w pierwszym czytaniu pokazuje, ze królowanie Maryi – także w naszej historii – to walka, zmaganie, wysiłek… że to co wartościowe nie otrzymuje się gratis, bo za darmo dostajemy rzeczy nic nie warte, a wartości wymagają walki. Może nieraz nawet owe ‘smoki’ z Apokalipsy wcale nie są widzialne, ukrywają się jakby za mgłą, z której wyłaniają się jedynie ich złowrogie oczy… bo widzialny wróg, w umundurowaniu, daje już jasny obraz sytuacji, podczas gdy kamuflaż smoka sprawia, że ciosy zadaje się w powietrze. Zbigniew Herbert w Potworze Pana Cogito pięknie o tym pisał, że „dowodem istnienia potwora – owego smoka z Apokalipsy można by dodać – są jego ofiary, to dowód nie wprost, ale wystarczający”. Te myśli i odwołanie do tradycji pielgrzymiej Camino de Santiago łączymy dziś w naszej odpustowej celebracji uroczystości NMP Królowej Polski.
Maryja i św. Jakub, patron Zakonu rycerskiego, dziś ukazują się nam razem: Jakub, syn Zebedeusza to brat św. Jana, któremu Jezus powierzył swoją Matkę pod krzyżem. A przyjąć Maryję to nie znaczy zapewnić jej „ZUS na starość”, ale mieć udział w łasce Chrystusa: bliskość Maryi oznacza dla obu braci lekcję czułości Boga, bez-graniczności w odpowiedzi na jego wezwania, aby iść tam, gdzie nikt nie chce, aby wytrwać do końca. Być przy krzyżu…, wydaje się, że tekst z dzisiejszej Ewangelii na uroczystość, która ma nam przypomnieć królewskość Maryi – w kontekście historii Polski – to jakaś prowokacja, bez obrazu majestatu, triumfu, fanfar. Ale to głęboko pasuje do królewskości Maryi: Matka Boża pokazuje na czym polega królowanie Chrystusa, bez którego nie ma jej królowania… .Zauważmy jednak najpierw, że królewskość Maryi nie polega na tym, że jest ona jedynie jakimś ‘dodatkiem’ do króla, jak sobie wyobrażamy myśląc o współczesnych królowych… że nic nie może, a jedynie robi atmosferę, pomyślny klimat do rozmów… Uznając Maryję za Królową – Matkę Kościół nie mówi nam, że Maryja jest wizerunkowym wsparciem dla Kościoła, ale to Królowa mająca wielką moc, bo w niej realizuje się obietnica ostatecznego zwycięstwa nad złem. Maryja jest kimś, kogo zło nie pokonało… nawet tam, na Kalwarii, gdzie przecież było wielkie stężenie zła w Wielki Piątek. W jej królowaniu ujawnia się właśnie ta moc i widzimy to w historii naszego narodu, bo w trudnych momentach łaską dla nas była świadomość, że Ona jest naszą Królową. Żółkiewski, Sobieski, w czasie zaborów, gdy pielgrzymowaliśmy do Częstochowy, w czasie bitwy warszawskiej, w czasie komunizmu… . Ona uosabia to, co najcenniejsze w naszym narodzie… ona jednoczyła nas, chroniła rodziny, bo gdzie ona była, tam w rodzinach był pokój, jedność… ,dlatego posiadanie jej jako Królowej Polski to wyraz troski Chrystusa o nas, Polaków. A zatem na czym polega owa łaska? Chodzi o to, że przez jej królowanie Chrystus chciał nam zaszczepić pewne wartości, np. poczucie dumy. Dlatego śpiewaliśmy dzisiaj w refrenie psalmu znamienne słowa: „Tyś wielką chlubą naszego narodu” – bo my mamy z czego być dumni; a wielu tym, którzy zabierali nam wolność w historii, bardzo zależało, abyśmy przestali być dumni jako naród, jako Polacy, katolicy – że to wstyd, że trzeba się chować, oddychać płytko i udawać, że nas nie ma, nauczyć się żyć ze smokiem… że powinniśmy słuchać innych, że nie ma dla nas miejsca na mapie, że mamy czynić i myśleć jak inni nam powiedzą, tańczyć jak nam zagrają. A przecież zabrać komuś „słuszną dumę” to odebrać mu zdolność do tworzenia, bycia wolnym… poczucie własnej wartości jest potrzebne, aby czynić dobro. Ale królowanie Maryi zaszczepia w nas też inną wartość jaką jest decydowanie o sobie samym – suwerenność.
Tomasz z Akwinu pisał, że rządy królewskie od despotycznych różni to, że król podaje racje dlaczego warto coś zrobić, przekonuje, argumentuje, nie wymusza posłuszeństwa ślepego. Królowanie Maryi ma taki charakter i nic dziwnego, że gdy traciliśmy suwerenność było ostoją. Dlaczego? Bo uznając jej królowanie przypominaliśmy sobie, że nad doczesnymi władcami, którzy nas uciskali, potęgami wojskowymi, politycznymi… jest Bóg, że jest nad nimi jakiś sędzia. To niebezpieczne, gdy ktoś myśli, że nie ma nikogo nad sobą – gdy sobie myśli, że jest panem dobra i zła, nie liczy się z nikim i niczym, że nie ma żadnego sędziego, co go kiedyś osądzi… to bardzo niebezpieczne. Maryja jako nasza królowa mówiła nam, że potęgi świata, które zabierały nam suwerenność, że one są czasowe, bo królestwo Chrystusa trwa. Dlatego w polskiej tradycji maryjna pobożność miała projekcje społeczną, skłaniała do zmiany, do dostrzeżenia innych wokół nas, ich problemów. To zadziwiające, że gdy pojawia się Maryja wśród nas Polaków to nie chodziło o daleką od życia teologię, ale jeszcze lepszą służbę innym. U nas Polaków maryjność przekładała się na troskę o innych, kwestie społeczne, sprawiedliwość dla wszystkich… nie chodziło o mistyczny kult z daleka od codzienności, dlatego śluby Jana Kazimierza, które dziś także przywołujemy – to było wskazanie na antropologiczny fundament, na którym Jan Kazimierz chciał budować nową Rzeczypospolitą. Zmiany w ojczyźnie, po potopie szwedzkim, miały się oprzeć na re-definicji podstawowych, fundamentalnych spraw, poddaniu spojrzeniu Maryi wszystkich dziedzin życia, zawierzenia na nowo, jej Królowej-Matce, bo taką pełni rolę jako matka prawdziwego Króla, Jezusa Chrystusa. Królewskie spojrzenie Maryi sięga każdego z nas i wszystkich pielgrzymów, także tych, którzy uciekają się pod jej opiekę wychodząc z tej katedry polowej na drogi św. Jakuba.
Nic więc dziwnego, że znana pieśń Salve Regina napisana została przez arcybiskupa Santiago de Compostela, św. Piotra de Mezonzo i powstała w kontekście wydarzeń, jakie miały miejsce u grobu Apostoła Jakuba: w X wieku, gdy muzułmański dowódca Almanzor zaatakował Compostelę, ludność tego miasta uciekła do Lugo, a tam znajdował się obraz Matki Bożej o Wielkich oczach. Wpatrując się w te oczy Maryi, biskup pisał o ‘wygnaniu’, w którym się znaleźli, ale także, aby Ona ‘miłosierne swe oczy na nich zwróciła, a Jezusa, błogosławiony owoc jej żywota po tym wygnaniu im okazała”. Polacy to wiedzą, bo mają Królową, która jest wielką chlubą naszego narodu i ostoją dla polskiego żołnierza, dla wszystkich, którzy pamiętają, że jej królestwo to wolność i pokój. Polacy to wiedzą, bo mają Królową, która jest wielką chlubą naszego narodu i ostoją dla polskiego żołnierza, dla wszystkich, którzy pamiętają, że jej królestwo to wolność i pokój. / Tekst ks. prof. Piotr Roszak/